Grzało się złodziejskie stadło
Przy kominie; a w kominie
Piekła się, dla sług i panów,
Garść kasztanów.
Gdybyż je dostać! «Słuchajno, kolego,
Ozwie się Małpa, przyszedł mi do głowy
Figiel podwójny, figiel arcy-nowy:
Nasz zysk, a przytem strata dla bliźniego.
Czujesz, jak pachną kasztany?
Pokaż co umiesz, kotku mój kochany:
Dobądź je z ognia swojemi łapkami.
Ach! gdybym miała z natury
Takie jak twoje pazury,
Źle byłoby z kasztanami!»
Kotek, skory do posługi,
Wysunął łapkę, sparzył się raz, drugi,
Dmuchnął w pazurki, i znów do komina:
Zręcznie kasztany wybierać zaczyna,
A co wyciągnie, to Małpa wnet zjada.
Wtem do kuchni dziewka wpada:
Małpa w nogi. Na Kocie skrupiło się zatem:
Nic nie zjadł, sparzył łapę i oberwał batem.
Tak nieraz małe książątko się sparzy,
Walcząc dla zysku mocarzy.