Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/806

Ta strona została uwierzytelniona.

«Ach, przyjacielu jedyny,
Mawiał Wróbelek do Kota,
Tyś moja rozkosz, tyś moja pieszczota...
Ale ja może ciebie czasem, wśród igraszki,
W nosek za mocno udziobnę?...
— Nie, to ja może ciebie pazurkiem uskrobnę,
Czasem aż do boląca? — Ej co tam, to fraszki,
W przyjaźni wszystko łatwe do zniesienia.»
Więc powtarzając tkliwe uściśnienia,
Gdy sobie wieczną zgodę przysięgali,
Ściskali się, całowali,
Ni ztąd, ni zowąd, oknem Wróbel obcy wpada
I siemie Jakóbkowe, nie pytając, zjada.
«Czego tu chcesz? zawoła Lubek najeżony,
Jak śmiesz mojemu bratu zjadać pożywienie?»
Na to przybysz odrzeknie: «Proszę uniżenie!
A tobie co do tego, ty nikczemny Kocie?..»
Ledwie tych słów dokończył, już Kot, cap go w szpony,
Dusi i chrusta, mówiąc: «Ach, co za łakocie,
Co za mięsko smaczne, kruche!...»
I w minucie biednego zadławił jak muchę;
Potem pazurki zaczął oblizywać,
Na Jakóbka spoglądać, mamrotać, poziewać,
Aż mu się chytre oczki zaiskrzyły!
«Cóż ci to, mój Lubku miły?
Czyś nie słaby?... Ty widzę zjadłeś tego gbura,
Nawet z nogami i z głową?
— Zjadłem!..» Kot fuknął dziko i surowo,