Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/807

Ta strona została uwierzytelniona.

(Aż na Jakóbku zadrżała skóra),
I umilknął... to milczenie
Powiększyło ptaszka drżenie.
Nie chcąc jednakże dać poznać Kotowi
Wzrastającej w sobie trwogi,
Tak dalej mówi:
«Dla czegoś się zasępił, przyjacielu drogi?..
Taki jesteś zamyślony!
Tak wyprężyłeś twe szpony!...
Ślepki tak ci się świecą, a ogon jak pika,
Prawie pułapu dotyka!...
Pewnie ci żal żeś go tak skarał bez litości,
Bo też przyznaj sam w szczerości,
Że to był krok z twej strony zanadto dziwaczny:
Biedny, teraz się trapisz. — Ej! nie zgadłeś wcale,
Odrzeknie Kot poufale,
Ja myślę nad tem jaki ty musisz być smaczny,
Kiedy ten polny Wróbel, co nie zna siemienia,
Tak mi nałechtał podniebienia...
Przysiągłbym, żeś jest pulchny, delikatny, kruchy!»
Ale na te pochlebstwa Jakóbek już głuchy,
Frunął za okno, raczej z głodu uschnąć gotów,
Niż z takim Pityasem dłużej żyć w przyjaźni.

Mamy i między ludźmi dość przyjaciół Kotów,
Którym nasz byt spokojny podniebienie drażni.

✻✻✻