Strona:PL Jean de La Fontaine - Bajki.djvu/857

Ta strona została uwierzytelniona.

Płocha Gazella wybiegła na pole;
Pies, ów niewolnik człowieka
I wspólnik w krwawej zabawie,
Ślady jej wytropił w trawie:
Goni i szczeka,
A zwierz ucieka.
Kiedy na obiad, pod sosną zieloną
Zeszło się przyjaciół grono,
Szczur z westchnieniem się odzywa:
«Już nas dziś jest trzech tylko, mili towarzysze!
Czemuż Gazella płochliwa,
Krusząc przyjaźni ogniwa,
Rzuciła nasze zacisze!
— Ach, Żółw odpowie, ja lękam się zdrady,
I gdybym krukiem był albo jaskółką,
Wnetbym poleciał na zwiady,
Co się stać mogło z naszą przyjaciółką;
Wierzcie słowom starego, przyjaciele młodzi,
Że o jej sercu wątpić się nie godzi.»
Na takie słowa, Kruk, nie myśląc wiele,
Rozwinął skrzydła i leci:
Spostrzega zdala niebaczną Gazellę
Ujętą w sieci;
A zatem czasu nie traci
Na pytania i rozmowy
(Jak czynią przemądre głowy)
I co tchu wraca do braci.
Rzekł, co widział, i w tej chwili