Ta strona została przepisana.
A gdy tłum myśli rozszalałych
Nie rozwiązywał pytań owych,
Tom się do piersi tulił białych,
Do ust rozkosznie purpurowych,
Aby mi z czoła zcałowały
Te harde męzkich serc tęsknice,
Gdy duch chce prawdzie spojrzeć w lice,
By szałem pieszczot je zalały.
Szalałem! Pjane uciech kruże
Spełniałem wargą wciąż spragnioną:
Nie czułem nic — lecz mi na łono
Same leciały ludzkie róże,
Jak one kwiaty, co przepaście
Górskie wieńcami swemi stroją.
A ja wolałem: „O, zagaście
Ogień, co pierś przepala moją!
Niechaj z ust waszych haszysz piję:
Samotny orzeł na urwisku,
Niech w tym żmijowym żądz uścisku
Zdławion, zapomnę już, że żyję!“
Lecz próżne były me wołania,
I próżno napój kruż zapienia:
Bo ani ciało wyczerpania,
Ni duch nie osiągł znicestwienia.