Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 139.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cej — myśleliśmy — podróż nasza, zamiast skrócić, jeszcze się przedłuży, gdy będzie trzeba wspinać się za każdym razem po bystrych zboczach.
Varadol wyjął znowu odbitki fotograficzne powierzchni Księżyca. Zawiodły one nas już kilkakrotnie, ostatni raz na Platonie, ale nie było innego sposobu zorjentowania się w okolicy. Wreszcie po krótkim namyśle odważyliśmy się zapuścić w dolinę. Przyczynił się do tego postanowienia i Tomasz. Nalegał z uporem chorego, który nie znosi sprzeciwiania, aby zwrócić ku północy, gdyż on wie, że przedłużanie drogi dla ominięcia Alp przez Palus Nebularum zabije go niewątpliwie.
Co z tego człowieka zrobiła choroba! Niegdyś stanowczy, przytomny a spokojny, pełen rozwagi i nieugiętej woli, teraz jest jak dziecko kapryśne i uparte. Łaje nas o byle co, a potem znów przeprasza lub błaga, aby go ratować... Wolimy to jednak, niż okresy zupełnego upadku sił, kiedy leży na wznak całemi godzinami, podobny raczej do trupa, niż do żywego człowieka. Poza tem mówi dość wiele, jakby chciał dźwiękiem własnego głosu upewnić się, że jeszcze żyje. Tylko, gdy który z nas przez nieuwagę wspomni o jego nieszczęśliwym wypadku, milknie natychmiast i zaczyna drżeć na całem ciele z oznakami najwyższej trwogi. Darmo zachodzę w głowę, co to może być za tajemnica...
Było już po południu, gdyśmy stanęli pod piętrem, zawalającem wejście do doliny. Z wielkim trudem znaleźliśmy drogę, która nam pozwoliła wedrzeć się na nie. Stanąwszy na jego wysokości, obejrzeliśmy się jeszcze raz poza siebie na Mare Imbrium, któreśmy za chwilę mieli stracić z oczu na zawsze. Co do siebie, to przyznam się, że nie bez pewnego żalu żegnałem tę równinę, choć niceśmy na niej nie zaznali okrom trudów, cierpień i rozpaczy... Dziwne jest serce ludzkie. Dążyliśmy