Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 241.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Com przecierpiał, com zniósł, co przewalczył, szkoda o tem pisać. Wiem przynajmniej, że tak się stało wszystko dlatego, żem tak chciał...
Całą burzę przeczekałem na dworze. Zimny dreszcz mną wstrząsał, ale nie przyszło mi nawet na myśl schronić się przed deszczem. Było mi wszystko jedno.
Po paru godzinach nastąpiła chwilowa przerwa i słońce zabłysło wśród chmur. Wtedy zobaczyłem Piotra. Wyszedł przed grotę i rozglądał się za mną. Wreszcie dostrzegł mnie i zawołał. Zawahałem się zrazu, ale przecież w końcu, tak, czy owak, trochę wcześniej, czy później musiałem ją zobaczyć. Poszedłem za nim do groty.
— Moja żona niepokoiła się o ciebie — rzekł.
Jego żona!
W grocie siedziała Marta, sztywna, nieruchoma, z rękami obwisłemi wzdłuż ciała i pochyloną głową. Gdym wchodził, drgnęła i odwróciła się, ale nie dość prędko, abym nie dostrzegł przy słabem świetle wewnątrz, krwawego rumieńca, który oblał jej twarz i czoło. Chwyciła Toma i zaczęła go namiętnie całować.
Nie mówiliśmy do siebie ani wówczas, ani przez parę dni następnych. Później, jakoś się to zwolna ułożyło. Rozmawiamy czasem, ale, choć to dziewięć ziemskich lat już minęło, do tej pory oblewa Martę za każdym razem, gdy znagła stanę przed nią, ten krwawy rumieniec.
Są chwile, kiedy się obawiam, czy nie popełniłem wielkiego, wielkiego błędu, którego naprawić już niepodobna.