Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 269.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dużą świecącą banię, a skąd ty, wuju, podobno przybyłeś tutaj — prawda?
— Tak, to jest na Ziemi, skąd ja przybyłem i skąd wogóle ludzie pochodzą.
Chłopak spojrzał na mnie, jakby się wahał, czy ma powiedzieć to, co myśli, a wreszcie odezwał się z zafrasowaną miną:
— Ale ja nie wiem, wuju, czy to wszystko jest prawda...
Dotknęła mnie ta uwaga, tak zresztą naturalna u dziecka, któremu się opowiada o rzeczach, dziejących się na odległej i raz tylko przez nie widzianej planecie.
— Czy przekonałeś się kiedykolwiek, abym mówił nieprawdę?
— Nie, nie, nigdy! — zaprzeczył żywo, poczem dodał znów ciszej:
— Ale teraz nie mogę się przekonać, że mi mówisz prawdę...
Wyjąłem z kieszeni zegarek.
— Wiesz, co to jest? zegarek... Czy myślisz, że ja, albo Piotr, albo matka twoja potrafimy zrobić taką maszynkę? Widzisz także książki, których my nie drukujemy; narzędzia astronomiczne, nie przez nas zbudowane. Otóż skądżeby się to wszystko tutaj wzięło, gdybyśmy tego byli nie przynieśli ze sobą ze Ziemi? A jeśli z Ziemi przybyliśmy tutaj, to musimy przecież wiedzieć, jak tam jest i co tam było.
Chłopiec zamyślił się.
— To ja już wierzę wujowi, ale... po coście wy tu przybyli na Księżyc, kiedy wam na Ziemi było dobrze, jak słyszę?...
— Pocośmy przybyli? Tak... Widzisz, chcieliśmy wiedzieć, jak to jest na Księżycu.
— Ale ja, prawda? ja się nigdy nie dostanę na Ziemię? co?
— Nie, nie dostaniesz się nigdy.