Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 309.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Mój Boże! A przecież ja na swem sercu tego chłopca wychowałem, a Ada jest jego najmłodszą siostrą! —
Tu w Kraju Biegunowym wszystko jest tak jak przed laty, przed dawnemi laty...
Od dawna już przestałem żyć teraźniejszością, a tem więcej przyszłością. Oglądam się za to poza siebie i patrzę nieustannie w twarz moim wspomnieniom. Niewesołe towarzystwo! — Smutny jestem tam nad morzem i smutny tu, gdzie widzę Ziemię na skraju niebokręgu.


Długi już czas upłynął od zapisania tej ostatniej notatki... Ada wyrasta i zaczyna już tęsknić za rodzeństwem; widzę to po niej, choć wprost nie chce się przyznać do tego.
I ja myślę, że mimo wszystko czas mi powrócić nad morze. Starzeję się, a gdybym umarł w tej pustce i samotności, Ada byłaby skazana na zagładę. Dla niej powrócę znowu, choć Bóg widzi, jakbym rad pozostać tutaj i umrzeć, patrząc na Ziemię!
A i tak się już boję, że to dziecię za długo żyło ze mną, milczącym i smutnym samotnikiem. Dziwne jest to dziecko — i to dziwne, że w tej samotności, miast się zbliżyć, stajemy się coraz więcej obcymi wzajem dla siebie. Ona patrzy na mnie szeroko rozwartemi oczyma i widzę, że myśli o wielu rzeczach, których mi nie mówi.
Wszak mogę się przyznać sam przed sobą? — jestem tutaj z tą dziewczyną tak długo, a przecież nie przywiązałem się do niej, — owszem, razi mnie wciąż jej obecność, tak chciałbym być sam i dumać bez przeszkody o przeszłości... o Ziemi... o Marcie...
A jednak trzeba wracać...