Strona:PL Jerzy Żuławski-Na srebrnym globie 368.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

knąwszy płaczem jak dziecię, upadłem na twarz na szczycie księżycowej góry.
Gdym się po niejakiem czasie podniósł, uspokoiwszy się nieco, spostrzegłem ze zdziwieniem, że Ada klęczy u moich nóg, a duże łzy spływają jej po twarzy.
— Co tobie? — spytałem prawie mimowoli...
Ona, zamiast odpowiedzieć, objęła mnie tylko rękoma za kolana i wybuchnęła głośnym płaczem. Po chwili dopiero wśród łkań zdołałem rozeznać urywane słowa:
— Ty jesteś nieszczęśliwy, Stary Człowieku! — mówiła.
— I ty z tego powodu płaczesz?
Nie odrzekła już ani słowa i tylko, stłumiwszy łkanie, wpatrywała się w złocistą tarczę Ziemi...
I znowu długi czas upłynął w milczeniu, podczas którego myślałem o tym dziwnym wybuchu Ady... Wreszcie zapomniałem o tem. Myśli moje nie mogą już teraz zatrzymać się dłużej na żadnym przedmiocie, który nie jest Ziemią...
Głos Ady, spokojny już teraz, wyrwarł mnie znowu z zadumy.
— Co tam jest, Stary Człowieku — mówiła, wyciągając rękę przed siebie.
Podniosłem oczy, jak ze snu zbudzony. Dziewczyna wskazywała w stronę pustyni.
— Tam jest śmierć — odrzekłem.
— I ty tamtędy przeszedłeś, przed długim czasem, gdy nas jeszcze nie było?
— Tak; mówiłem ci nieraz. Przeszedłem, przybywszy ze Ziemi... Było nas pięcioro...
— Tutaj tylko dwoje przewiodłeś...
— Dwa groby są na pustyni; reszta na Wyspie Cmentarnej.