Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 244.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.




XIX.

Siedzieli w milczeniu z głowami pochylonemi, słuchając ze skupioną uwagą wywodów jednego z »braci wiedzących«, który rozwijał właśnie wśród nich, w zgromadzeniu mędrców, teorję nową o początkach życia.
Niewielki, o dużej płowej głowie i szarych oczach, bystro patrzących, mówił napozór sucho, jakby lekcję nauczoną wydawał, cyfry wymieniał, nazwiska uczonych, fakty i odkrycia — i zaledwie czasem twarz mu drgnęła nieznacznie, kiedy w krótkiem, piorunującem i niespodziewanem zdaniu jednym błyskiem myśli wiązał w całość i oświecał mozołem wieków zdobyte i aż dotąd sprzeczne jeszcze napozór spostrzeżenia całych pokoleń badaczy.
I zdawało się słuchającym, że ten człowiek niepokaźny ale myślą potężny buduje przed ich oczyma piramidę przedziwną, o podstawie jak świat szerokiej, gdzie każdy głaz oddzielny jakimś łukiem śmiałym i nadpowietrznym z innymi spojony dźwiga niewzruszenie piętro nowe, coraz zwartsze, śmiglejsze, coraz wyżej ku niebu wstępujące, aż ponad majaczący już w myślach szczytowy cios, zwornik ostateczny, z którego wzrok jednym rzutem całokształt budowy obejmie. Wszystko, co dotąd sprawdzono, odkryto, wynaleziono, wysiłkiem rozumu zdobyto czy stworzono, cegłą się stawało i granitem dla mędrca