Strona:PL Jerzy Żuławski-Stara Ziemia 298.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   290   —

rzyby drgali tem samem, co on, oburzeniem, nadsłuchiwał, czy się słowo buntu nie odezwie.
Ale przechodnie, stanąwszy na chwilę przed tem ogłoszeniem, tak doniosłem dla losów ludzkości, robili zaledwie kilka uwag mniej lub więcej obojętnych, przeważnie wyrażali uznanie Rządowi, lub co najwyżej dziwili się jego stanowczości, i szli dalej niezatroskani, rozmawiając o rzeczach codziennych, tu i owdzie zaledwie słowem o wypadki ostatnich dni potrąciwszy.
Ktoś wspomniał o maszynie Jacka piekielnej na dowód niesłychanej złośliwości uczonych, za którą słusznie karę teraz ponoszą. Inny wymienił nazwisko Rody, jako zbawcy, wyrażając się przytem z uznaniem o Rządzie, który mu w nagrodę wielkiego czynu wysokie nadał odznaczenie. W treść tej rozmowy wplątało się z boku opowiadanie jakiegoś starszego jegomości, prawiącego dwom młodszym towarzyszom, że pono w nabliższych dniach wystąpić ma znowu w teatrze przesławna Aza, która od dłuższego czasu już się na scenie nie pokazywała.
Wiadomość, rzucona przypadkiem i z ust do ust podawana, zelektryzowała wkrótce cały tłum, tak że zapomniano o rozporządzeniu, mędrców dotyczącem. Dopytywano się, czy to prawda? skąd przyszła wieść? w jakiej roli naprzód da się widzieć boska aktorka?
Mataret nie słuchał więcej. Wolnym krokiem powlókł się dalej, ze schyloną na piersi głową, z szyderczo i wzgardliwie wykrzywionemi usty:
— Ziemia — szeptał — stara ziemia...
Za nim, przed plakatem głoszącym śmierć wiedzy, brzmiała jeszcze ciągle rozmowa o sławnej śpiewaczce i tancerce niezrównanej — Azie.