Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 019.jpeg

Ta strona została skorygowana.

wieścić przyjście Zwycięzcy, koniec złu wszelakiemu i wybawienie z ręki szernów i morców!
A oto za nimi, razem z Elemem i kilku dla towarzystwa pozostałymi Braćmi, idzie On sam, Zwycięzca — i kiedy świt nowy wzejdzie, zjawi się ludowi tutaj, nad brzegiem morza wielkiego...
Tak mówili Bracia — wyczekujący niegdyś, a dzisiaj już radośni, a lud cały przed arcykapłanem śmiał się i płakał, i w pląsach a okrzykach sławił Najwyższego, który dopełnił danych prorokom obietnic.
Malahuda wzniósł ręce. Szał radosny jak fala, ogarnął w pierwszej chwili i jego. Stara pierś wzdęła mu się uczuciem niewysłowionej, rzewnej wdzięczności, że teraz właśnie, w porze ucisku srogiego i w dniu gorzkiej niedoli, Zwycięzca przychodzi, — oczy zaszły mu łzami, a gardło ścisnął spazm serdeczny, dławiąc w nim okrzyk weselny, który się już z głębi duszy dobywał... Zakrył oczy dłońmi i rozpłakał się wobec ludu na stopniach świątyni.
Lud patrzył z szacunkiem na łzy arcykapłana, a on trwał tak długo z zakrytą twarzą i głową na pierś pochyloną... I przyszło mu na myśl całe życie jego, wszystkie tęsknoty i uniesienia — i wszystko, na co patrzył oczyma swojemi: klęski ludu i nieszczęścia i pognębienie, które on koił, powtarzając wciąż świętą, a spełnioną już dziś Obietnicę... Tęskność jakaś rozlewna zajęła teraz w sercu jego miejsce poprzedniej radości.
— Bracia moi! bracia... — zaczął, wyciągając drżące od starości i wzruszenia ręce ponad falującym tłumem... I nagle spostrzegł, że nie wie, co ma powiedzieć. Zawrót jakiś, tak niesłychanie do lęku podobny, spadł mu na głowę i pierś. Westchnął głęboko, chwytając oddech kurczowo i zakrył znów oczy. Pod czaszką zahuczał mu dziwny, opętany wir, z którego tylko jedna uporczywa myśl jasno się wyłaniała, ta myśl: »Odtąd będzie inaczej!« Uczuł, że odtąd będzie inaczej, że cała wiara, oparta na Obietnicy i oczekiwaniu, przestaje poprostu