Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 028.jpeg

Ta strona została skorygowana.

zasypiał chwilami w wysokim karle i budził się znów, i znowu czytał księgi, tak dobrze mu znane, a w przerażająco nowej postaci stające dzisiaj przed jego oczyma. Dawniej widział w nich prawdę, a dzisiaj znalazł tylko tęsknotę, która zrazu — na kartach kapłanki Ady i u rzadkich pierwszych proroków — nieokreślona i mgława, jakiemś wyśnionym (a może nawet rzeczywistym?) widmem »Starego Człowieka« wywołana, rosła i krystalizowała się w miarę postępu czasów i nieszczęść na lud spadających. Naprzód była tam tylko mowa o »Starym Człowieku«, który Lud na Księżyc z Ziemi przywiódł i odszedłszy na Ziemię, ma z niej kiedyś znowu powrócić, a później dopiero jawić się poczęła obietnica wybawiciela, który, będąc w istocie swej Starym Człowiekiem, będzie zarazem odmłodzoną jego postacią i przyjdzie jako Zwycięzca, aby Lud uciśniony wyzwolić. I spostrzegł Malahuda, iż Ada pierwszy raz powrót Starego Człowieka zapowiedziała, kiedy jej doniesiono w Kraju Biegunowym o najściu na osady przy Ciepłych Stawach szernów z za morza, o których istnieniu na Księżycu przedtem Ludzie podobno nawet nie wiedzieli, — i że później w ciągu wieków każde nieszczęście i każda klęska miały swego proroka, który tem rychlejsze przyjście Zwycięzcy obiecywał, im cięższa na Lud dola spadała.
Gorzki, ironiczny uśmiech osiadł na jego wargach. Z coraz większą zapamiętałością, gorączkowo przerzucał pisma szanowne i czczone, grzebał w nich drżącemi rękoma i okiem rozpłonionem — i wynajdował sprzeczności i błędy, — i tak, nie wiedząc prawie, co czyni (a czynił rzecz nieodwołalną), walił gmach wiary życia swego całego.
Na ostatnią kartę ostatniej księgi ciężko opadły mu dłonie. Wiedział już na pewno, że żaden »Zwycięzca« nigdy przez nikogo naprawdę nie był przyobiecany i że wszystkie proroctwa były jeno wyrazem tęsknoty Ludu, uciemiężonego przez potwornych i złośliwych księżycowych pierwobylców...
A jednak — przyszedł!