Ten, którego nazywano Zwycięzcą, powstał był tymczasem i wyszedł ze swego lśniącego wozu stalowego.
Elem, spostrzegłszy go z dala, złożył szybko ciało Ady na mchu i pobiegł z powitaniem.
— Panie, panie! — mówił, zginając się, — bądź pozdrowiony...
Wszystka swada i pewność siebie odbiegła go na widok tego olbrzymiego przybysza, dwakroć wzrostem księżycowych ludzi przewyższającego (jest podanie, że taki wzrost mieli pierwsi prarodzice, których Stary Człowiek z Ziemi przywiódł z sobą), zwłaszcza że trudno mu było porozumieć się z nim, gdyż mówił językiem dziwnym, podobnym do zachowanego w najstarszych jeno księgach świętych, którego ludzie niepiśmienni oddawna już na Księżycu nie rozumieli.
Przybysz uśmiechnął się, widząc zakłopotanie mnicha.
— Nazywają mnie na Ziemi Markiem, — rzekł.
Elem pochylił znów głowę.
— Wolno ci, panie, na Ziemi nosić imię, jakie zechcesz; tutaj u nas masz od wieków tylko jedno: Zwycięzca!
— Zwyciężyłem rzeczywiście więcej, niż możesz przypuszczać, — rzekł Marek, — przybywając tutaj z Ziemi. Tamci mieli towarzyszów, ja jestem sam, — dodał jakby do siebie, patrząc w stronę dalekiej Ziemi na niebie.
Potem zwrócił się znów do Elema:
— I nie dziwno wam, że przybyłem?
— Wiedzieliśmy, że przybędziesz.
— Skąd?
Elem spójrzał na niego zdumionemi oczyma:
— Jakto? czyż nie dałeś przyrzeczenia Adzie, kiedy jako... Stary Człowiek stąd odchodziłeś? A później wszyscy nasi prorocy...
Urwał z przestrachem, gdyż »Zwycięzca« wybuchnął tak szalonym i nieposkromionym śmiechem, jakiego od wieków nie słyszano w cichej Biegunowej Krainie. Śmiały mu się usta i oczy i cała młoda twarz się śmiała, — przysiadł aż na ziemi i począł jak dziecko rozbawione bić się dłońmi po udach.
Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 036.jpeg
Ta strona została skorygowana.