Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 037.jpeg

Ta strona została skorygowana.

— Więc wy, więc wy... — mówił dusząc się od śmiechu, — wy myślicie, że ten wasz »Stary Człowiek«, z przed sześciu czy siedmiuset lat — to ja? Ależ to nadzwyczajne! Tutaj, jak widzę, cała legenda urosła! I ja mam być teraz jak chiński bożek... O! drodzy, ziemscy towarzysze moi! gdybyście wy wiedzieli, jakie mi te kochane karły przyjęcie zgotowały! Pójdź-że, mój papieżu, niech cię uściskam!
Mówiąc to, pochwycił oniemiałego Elema i uniósłszy z ziemi jak piórko, począł z nim tańczyć po równinie.
— O, ukochany, zacny potomku podobnych do mnie szaleńców! — wołał, — jakże ja się cieszę, żeście wy tutaj na mnie czekali! Będziemy sobie tutaj żyli wesoło, ty pokażesz mi wszystko, co widzieć pragnę, a potem — potem muszę cię zabrać z sobą, gdy będę powracał na Ziemię!
Postawił zakonnika obok i mówił dalej:
— Wiesz! bo ja mogę wrócić każdej chwili, gdy zechcę! Nie tak, jak tamci szaleńcy z przed siedmiu setek lat, dzięki którym wy się po Księżycu roicie.
Chwycił go za rękę, jak dziecko, i pociągnął ku wozowi.
— Patrz, przedewszystkiem spadłem tutaj, nie gdzieś na bezpowietrznej pustyni, którą tamci musieli z trudem przebywać. Strzał był dobrze wymierzony? co? w sam środek kotliny biegunowej, między wasze domki, którzyście mnie mimo mej wiedzy tu oczekiwali... A potem — widzisz, że pocisk stoi w zewnętrzny płaszcz swój stalowy wgłębiony jakby w armatę! Tak, tak, czcigodny szamanie! przyjechałem we własnej kolubrynie, która się sama nabiła zagęszczonem powietrzem, spadając. A widzisz, jak stoi, wymierzona? Pod tym samym kątem, jak spadła... Tam pod spodem jest rodzaj nóg, które w grunt się zagłębiły, — prześliczna laweta! Dość mi wejść, zamknąć się i guzik tam nacisnąć i — wracam na Ziemię. Tą samą drogą — rozumiesz? matematycznie tą samą drogą, którą przebyłem — wracam na Ziemię!