Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 061.jpeg

Ta strona została skorygowana.

Przyjścia, świecący na jej przedzie, ocierał pot, rzęsiście mu na czoło występujący.
— Po raz ostatni, po raz ostatni, — szeptał i kiwał głową, ciężkim arcykapłańskim nakrytą kołpakiem...
Ihezal odeszła nieco ku przodowi. Milcząca i posłuszna dotychczas, czuła w tej chwili, że duszność opada ją w tej opustoszałej świątyni. Stanęła u szeroko rozwartych drzwi wchodowych i wsparta na jednym z dwóch olbrzymich filarów alabastrowych, portal podtrzymujących, patrzyła przed siebie, poza miasto, na daleką równinę, po której stąpał kędyś Zwycięzca. Była chwila, że zdawało jej się, iż słyszy płacz dziadka poza sobą; na jedno mgnienie oka rysy twarzy ściągnęły jej się jakimś kurczem bolu i niechęci, ale nie obejrzała się nawet... Bezwiednym, sennym niemal ruchem sięgnęła dłońmi poza uszy i nabrawszy w nie pełno włosów złotych i długich, ściągnęła je na usta, na białą szyję i pierś, z pod rozchylonej ametystowej szaty wyglądającą... Płomień uderzył jej na skroń, wargi purpurowe poczęły drżeć, — przysłoniła ogromne czarne oczy powiekami, wsłuchana w cichy i jasny śpiew swojej duszy:
— O! przyjdź... o! przyjdź...
»Wyjdę na przeciw ciebie z mrocznej świątyni, uklęknę przed tobą na złotym piasku i patrzyć będę w twe oczy, które muszą być jasne, jako te gwiazdy, skąd do mnie przychodzisz!
»Przychodzisz do mnie, bo ja jestem tęsknota ludzkich, dalekiej gwiazdy rodzinnej pomnych pokoleń, ja jestem miłość, która zjawę twą wypielęgnowała, ja piękno ostatnie wydziedziczonych i smutnych wygnańców.
»O, przyjdź! — o, przyjdź! promienny, zwycięski, boski!... —
Gorąca fala załopotała jej w piersi i rozkosznym uściskiem oddech zdławiła... Mroczna świątynia poczęta jej ginąć w oczach, przed którymi falowało tylko jakieś morze światła, blasku i zieleni...
Trwała tak długo w słodkiem, półsennem odrętwieniu, aż