Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 080.jpeg

Ta strona została przepisana.

wykł już nadspodziewanie w tym krótkim, wśród księżycowych ludzi spędzonym, czasie.
Elem schylił się w milczeniu.
— A z szernem co każesz zrobić, panie? — zapytał po chwili.
— Będzie żyw tymczasem. Umieścić go w pewnem i dobrem schowaniu. A teraz idźcie stąd wszyscy i zostawcie mnie samym.
Platforma opróżniała się szybko. Awija zwleczono na powrozach krętymi schodami i na rozkaz Elema przykuto z rozkrzyżowanemi rękoma, sznury zastępując łańcuchami, w podziemnym skarbcu świątyni, która odtąd miała być mieszkaniem Zwycięzcy, jako jedyny, wzrostowi jego odpowiadający gmach w całej osadzie.
Na dachu pozostała z Markiem tylko Ihezal i ociągający się z odejściem Jeret.
Zwycięzca spojrzał na niego pytająco.
— Panie, — rzekł młodzian, — ona miała być moją żoną...
— A chciałeś jej śmierci!
— Nie. Nie chciałem ja. Tylko takie jest prawo.
— Było.
— Tem lepiej dla niej, że — było. Jednak i dziś żaden człowiek nie weźmie kobiety, skażonej dotknięciem szerna.
— Nie wierzysz, że jest czysta?
— Chcę wierzyć i wierzę, kiedy ty to mówisz, Zwycięzco, z gwiazd ku radości oczu naszych zesłany! Ale jeśli tak, prośbę mam do ciebie, ja — który psem twoim jestem i służyć ci będę, jako zechcesz. Nie odbieraj ty mi jej, panie! Ja ją kocham.
Marek zaśmiał się swobodnym, ziemskim swoim śmiechem.
— Nawet dzieckiem będąc, nie bawiłem się lalkami! Cóż-bym ja z nią robił?
Ihezal, obojętnie dotychczas słuchająca rozmowy, wzniosła naraz oczy na niego.
Zadrgało w nich jakieś bolesne pytanie, jednakże nie po-