Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 088.jpeg

Ta strona została przepisana.

znaki złote i napisy, z dziwnie poplątanych liter złożone, i myślał, że miały one znaczenie, a teraz stały się nieme i głuche, z chwilą gdy on tu wszedł i zapowiedź — może wielką? — którą one głosiły, zwrócił mimowoli na siebie. Lęk go ogarnął niemal zabobonny. Rankiem jeszcze sądził, że on jest — nie wiedząc o tem — tym przyobiecanym nędznemu księżycowemu ludowi wybawicielem, a teraz gotówby prawie uwierzyć, że wdarł się w miejsce, które istotnie do kogoś należało, że przywłaszczył sobie lekkomyślnie czyjeś tajemnicze i wielkie prawa — i oto każdy napis zagadkowy i złoty z tych ścian patrzy na niego złowieszczo a groźnie, jak na samozwańca...
Odruchowo chciał biec i zwołać lud, i krzyczeć...
Uśmiechnął się sam do siebie.
— Znużony jestem i senny, — rzekł głośno.
A potem przypomniały mu się słowa, niegdyś przed wiekami na Ziemi przez mędrca wielkiego wypowiedziane: »Tak daleko sięga prawo człowieka, pokąd sięga jego moc...«
— Znużony jestem i senny, — powtórzył, — i taki niemocny teraz i dlatego w prawo swoje zbawiania tego ludu nie wierzę...
Prawo — zbawiania!...
W głębi pomiędzy dwoma filarami przygotowano mu posłanie, ale nie mógł się jakoś jeszcze odważyć, aby legnąć tu na sen — w tem świętem miejscu.
Zachciało mu się naraz powietrza i przestrzeni. Po krętych, nie dość dla ogromu ciała jego wygodnych schodach wyszedł na dach i rzucił się w pełnem słońcu na kamienną posadzkę platformy.
Przez małą chwilę usiłował myśleć o tem wszystkiem, co się tu dzieje, i zdać sobie sprawę z tego, co go to wszystko obchodzi i czemu właściwie tak czynny udział bierze w wydarzeniach, ale myśli rozpierzchłe nie chciały go słuchać.
Ciężka senność zawierała mu z wolna powieki. Rozgrzane, od pożaru słonecznego drgające powietrze paliło go w piersi