Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 120.jpeg

Ta strona została przepisana.

— Jeżeli nie można znaleść innych, którzyby go lepiej znali...
— Stanie się, jak Wasza Wysokość każe.
— Chciałbym jednak wiedzieć, gdzie przebywa, — rzekł Elem po chwili.
Sewin spojrzał mu w oczy i skłonił głowę na znak, że zrozumiał.
Arcykapłan wstał i poszedł ku szerokiemu oknu, otwierającemu się na plac przed świątynią. Tu — na obszernej wolnej przestrzeni ćwiczyli się właśnie żołnierze pod wodzą Jereta w używaniu nowej palnej broni, sporządzonej przez zaufanych robotników, którym Zwycięzca powierzył tajemnicę wyrobu tego strasznego narzędzia. Elem nadsłuchiwał przez jakiś czas łoskotu bijących w tarcze strzałów i krzykliwego głosu komendy, a potem zwrócił się znów do oczekującego w pokorze Sewina.
— Kogo ci ludzie słuchają? — zapytał znagła.
— Wasza Wysokość jest władającym arcykapłanem...
Elem przerwał mu niecierpliwym ruchem ręki.
— Sewin, kogo ci ludzie słuchają? Zwycięzcy czy Jereta?
Sewin wzruszył ramionami.
— Nie wiem.
— Więc powinieneś wiedzieć!
— Jak Wasza Wysokość każe. Ale...
— Co chciałeś powiedzieć? mów?
— Nie wiem, jak to Waszej Wysokości rzec... Może lepiejby było, gdyby Zwycięzcy słuchali, a nie Jereta?...
Pan i zausznik spojrzeli sobie znowu w oczy.
— Myślisz, że Jeret?...
— Tak, Wasza Wysokości. Dzisiaj jest jeszcze bezwzględnie Zwycięzcy oddany, ale wzbiera w nim żal z powodu tej dziewczyny i może kiedyś, z czasem...
Elem nie śpieszył się z odpowiedzią. Ważył coś w myśli długo, patrząc przez okno, jak pod uderzeniem kul rozkrusza