Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 136.jpeg

Ta strona została przepisana.

czerniałą równinę zwieszone... Od morza chłód już szedł przedwieczorny.
Marek zerwał się nagle i usiadł.
— Pójdźmy, — rzekł.
Dziewczyna poruszyła się leniwie.
— Jak każesz, panie...
Wzniosła ręce, aby zebrać rozwiązane włosy, ale sypkie złoto wymykało się jej z drżących palców i błyszczało w słońcu na ramionach, na barkach, na twarzy... Opuściła dłonie bezradnie. Głowa przechyliła jej się nieco w tył, dotykając prawie piersi Markowej. Pobladła nagle i przymknęła powieki, zlekka usta rozchylając.
— Czy ty jesteś bogiem, panie? — szepnęła sennie.
Marek uczuł, że skroń jej, w tył podana, musnęła mu wargi...
Na dole — gdzieś na wybrzeżu, daleko, ozwał się twardy dźwięk trąby. Marek jednym skokiem zerwał się na nogi. Dziewczyna z cichym jękiem opadła mu twarzą na stopy, ale on już patrzył ku miastu, ku morzu. Pobudka ozwała się znowu, słychać ją było w ciszy wyraźnie.
— To moja godzina, — rzekł Marek. — Wzywają moich żołnierzy.
Schylił się i podjął leżącą dziewczynę.
— Ihezal, słuchaj, jeślibym nie wrócił...
Patrzyła mu w oczy.
— Jasny jesteś i jak płomię okrążysz glob księżycowy! Morze cię poniesie i wichry, szczęk i pioruny pójdą za tobą; strach ci będzie za gońca, strach wołający wielkie święte twe imię! A którzy padną, błogosławieni będą, że padną przy tobie, a którzy przeżyją, wołać będą: »Chwała Zwycięzcy...« A ja...
Głos jej się w piersi zaparł, poruszyła bezdźwięcznie ustami — i nagle wybuchnęła spazmatycznem łkaniem.
Trąba zagrzmiała po raz trzeci: wzywano teraz Zwycięzcę, aby sprawiał woje do drogi.