Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 185.jpeg

Ta strona została przepisana.

gdzie nadzwyczajne pono za krew naszych rodaków odnosi przewagi, byłby ujęty i tak czy owak zmuszony do wydania swej tajemnicy. Wiecie jednak wszyscy, że wszelkie usiłowania nasze spełzły na niczem, rozbijając się o przemożną głupotę ludzką, która wierzy łacniej starej i naiwnej a niedorzecznej bajce o ziemskiem człowieka pochodzeniu, niż najoczywistszej i płodnej w skutkach swych prawdzie! Jedna nam tedy droga pozostaje, którą Bractwo Prawdy może iść samo i bez pomocy niczyjej pożądany cel osiągnąć!
Urwał na chwilę, a uczniowie i wyznawcy zaczęli się tłoczyć koło niego i prosić, aby odkrył wreszcie myśl swoją, którą już oddawna wyjawić przyobiecał. Nawet Mataret przestał się uśmiechać i przechylił się nieco w stronę mówiącego, aby lepiej słowa jego słyszeć.
Roda rozkrzyżował ręce, kładąc je na ramionach dwóch najbliżej stojących towarzyszów; twarz jego, pokaleczona i posiniała, rozjaśniła się blaskiem jakiegoś złego uśmiechu.
— Musimy opanować wóz, — rzekł, — tam, w Kraju Biegunowym...
— Wóz Zwycięzcy! — zakrzyknięto.
— Tak jest. Zwycięzca może pobić szernów i lud uwodzić jak mu się podoba, ale bez naszego zezwolenia stąd nie odjedzie!
Mataret skrzywił się niechętnie i machnął ręką.
— Głupstwo! Jeżeli nam zechcą odebrać wóz przemocą, siły nasze nie wystarczą!...
Roda zaśmiał się i począł szeptać coś żywo przyciszonym głosem. Opowiadał swój plan obszernie i szczegółowo. W miarę jak mówił, nawet najbardziej nieufni poczynali kiwać głową, przytakując z zadowoleniem jego słowom. Gdy zaś skończył, wybuchnął wśród zebranych jednogłośny okrzyk zachwytu.
Młodzi zrywali się, jak gdyby biec już chcieli do Kraju Biegunowego, pewni powodzenia i zwycięstwa. Ten i ów na głos snuł plany fantastyczne o zdobyciu i podziale krajów ta-