Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 203.jpeg

Ta strona została przepisana.

tnym do użytku. A potem wymieniał warunki, na których gotów będzie zawrzeć pokój z przybywającym Zwycięzcą. A więc przedewszystkiem odkrycie drogi do tajemniczej krainy na »tamtej stronie«...
Niegdyś żądał od przybysza, aby wszystkim tę drogę obwieścił, całemu ludowi — obecnie jednak po namyśle doszedł do przekonania, że lepiej będzie, gdy tajemnicę poznają tylko członkowie Bractwa Prawdy, a potem dopiero wedle potrzeby i uznania lud będą objaśniali... A nawet nie wszyscy stowarzyszeni muszą się odrazu dowiedzieć. Są między nimi ludzie różni. Na razie wystarczy, gdy oni, jedenastu, usłyszą... Wreszcie, gdyby Zwycięzca się temu opierał, to niechże powie przynajmniej jemu i Mataretowi, a chociażby już tylko jemu. Ale od tego już nie odstąpi. On, Roda, znać musi wszystko, całą prawdę, którą zna i dzisiaj, ale jeszcze nie tak dokładnie, jak trzeba. Wogóle, jak tylko Zwycięzca powróci...
— A jeśli nie powróci? — przerwał mu Mataret.
— Jakto?
— Jeżeli zginie w kraju szernów, on i jego ludzie?
— Byłoby to fatalnie! — rzekł Roda skłopotany, — naprawdę fatalnie! Nie mielibyśmy już środka, aby się dowiedzieć...
— I nic ponadto? — zapytał Mataret.
— Nie rozumiem cię.
— Przecież to jasne. Co się z nami stanie wtedy, jeśli szernowie będą w końcu górą? Czy myślałeś o tem?
— Po cóż takie rzeczy przypuszczać!
— Zapewne. Ja tylko zastanawiam się, czy nie słusznieby było naprzód wesprzeć Zwycięzcę, a potem dopiero stawiać mu żądania...
— Odkądże to takie rzeczy przychodzą ci do głowy?
— Od niedawna. Ale mniejsza!...
Roda zamyślił się.
— Wszakże Jeret, mówiłeś, miał zebrać posiłki, — rzekł po chwili.