Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 220.jpeg

Ta strona została przepisana.

rzawszy na przedmiot, o który zawadziła nogą, wydała straszliwy okrzyk grozy. Była to głowa oderwana od ciała i pokaleczona ohydnie. Nogi odmówiły jej posłuszeństwa, — w przerażeniu nawet uciekać nie mogła. Potoczyła tedy błędnym wzrokiem dookoła: wszędzie leżały szczątki ciał, poszarpanych okropnie, razem z kawałkami zmiecionego rusztowania.
Nechem patrzyła przez pewien czas w niemym osłupieniu na to wszystko, czego zgoła nie rozumiała, aż nagle krzyknęła znów przeraźliwie i rzuciła się do ucieczki. Biegła, nie wiedząc sama, dokąd biegnie ani po co. Przewracała się na kamieniach, powstawała znów i gnała przed siebie, zadyszana, z sił opadająca i tą jedną tylko chęcią pędzona: znaleść się jak najdalej od tego miejsca, gdzie jakaś straszliwa i niepojęta dla niej rzecz się stała.
Po kilku godzinach doszła do krańca równiny i padła na mech wyczerpana. Odpocząwszy nieco, zaczęła się zastanawiać i gromadzić myśli rozpierzchłe, usiłując związać w jakiś sąd jednolity to wszystko, co spostrzegła. Ale było to tak nadzwyczajne, że przechodziło po prostu zdolności jej myślenia. Wóz, a przynajmniej część jego najważniejsza, środkowa, zniknęła — to było pewne. Zniknęła tak w jednym mgnieniu oka, jak gdyby się w nicość rozwiała. Słyszała przy tym huk straszliwy i czuła jakieś potworne wstrząśnienie powietrza, które ją o ziem rzuciło. Była prawie pewna, że to samo wstrząśnienie stało się powodem okropnej śmierci uczepionych u szczytu wozu napastników, ale dalej nic już pomyśleć nie umiała. Co to wszystko znaczy? dlaczego się to stało? w jakim celu? z jakiego powodu?
Uczuła, że nie rozwiąże nigdy tej zagadki i przestrach ją ogarnął na nowo. Stało się w każdym razie coś, co nie powinno było się stać — i kto wie, czy ona nie jest odpowiedzialna za to, co się stało? O strażnikach zbiegłych nie myślała wcale, ani o tem, że gdyby wytrwali byli na posterunku, zdołaliby prawdopodobnie przeszkodzić temu napadowi, któremu