Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 224.jpeg

Ta strona została przepisana.

prawie o obecności ubóstwianego niedawno Zwycięzcy i trapiono się tylko, że długa noc nadchodzi, którą trzeba będzie tutaj jeszcze przeczekać.
Zwycięzca tymczasem przerwał rychło powitania i ku niezmiernemu zdumieniu wojska kazał natychmiast rozdzielać amunicję i formować się w szeregi. Żołnierze posłuchali z nałogu, ale szmer niezadowolenia przebiegł między nimi. Niektórzy skarżyli się już głośno, że z sił opadają, i parskali półgębkiem, że cała wyprawa była próżnem a krwią kosztownem szaleństwem.
Dosłyszał to Marek i jakby w odpowiedzi rzucił Jeretowi rozkaz ustawienia ludzi przy działach, zdawna przygotowanych. Potem, spojrzawszy na chylące się słońce, zwrócił się do wojska:
— Mamy czterdzieści godzin do zachodu. Wystarczy. Będziemy nocowali w mieście szernów.
Krótkie te a niespodziewane słowa spadły na żołnierzy jak grom. Przez chwilę milczeli wszyscy oszołomieni, aż nagle zabrzmiał huczny okrzyk zapału. Ludzie, już chwiejni i gotowi już do sromotnego odwrotu, nawet ucieczki, poczuli znowu, że jest ponad nimi prawy Zwycięzca, z którym iść im trzeba na śmierć i na życie.
Marek nie dał ochłonąć pierwszemu uniesieniu i nie pozostawił swym ludziom czasu do namysłu. Huknęły działa, a pod osłoną ich ognia wojsko zaczęło się staczać pospiesznym krokiem w dolinę.
Na ten napad szalony szernowie nie byli snadź przygotowani, zwłaszcza teraz, kiedy dzień się miał ku końcowi. Nie stawili też nawet gromadnego oporu. Zbiegali się jeno zewsząd luźnemi kupami, krążyli bezradni z krzykiem nad głowami prącego naprzód wojska i ginęli strasznie całemi masami, nie zdoławszy powstrzymać pochodu. Zwycięstwo, które, zda się, zostało już było w tyle na szerokich równinach, szło znowu przed Ludźmi, jak za niedawnych dobrych czasów...
W kilka godzin, nie wstrzymując pochodu, zamiótł Marek