Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 228.jpeg

Ta strona została przepisana.

nów, w górskiej, obronnej a przecież wziętej pieleszy widział jaśniej, niż kiedykolwiek, że o ostatecznem nieodwołalnem zawojowaniu księżycowych pierwobylców nie może być nawet mowy. Potrzebaby na to lat całych i sił bez porównania większych niż te, jakiemi ludzie tutaj wogóle mogli rozporządzać...
Niewesołe dumania przerwało mu wejście kilku żołnierzy ze straży. Prowadzili oni szerna, ze starości już posiwiałego, którego ujęto w poblizkim gmachu. Ponieważ nie usiłował się zgoła bronić ani uciekać, więc go nie zabito, lecz wedle rozkazu Zwycięzcy, który kazał jeńców brać żywcem dla języka, przyprowadzono w zdrowiu przed jego oblicze.
Stary szern opończę na sobie miał przedziwną, gęstym a bezcennym szytą kamieniem i obręcze z wyrabianego złota na ręku i nogach. Przywiedziony przed Marka, patrzył na niego ciekawie ale spokojnie.
Marek przemówił do niego, ale on poruszył tylko głową na znak, że nie rozumie, i począł błyskać mętnemi światłami na czole. Wśród obecnych nikt tej mowy barwnej nie rozumiał, — rzucono się tedy na poszukiwanie Nuzara i poddanych mu dwóch morców, ongi ujętych, którzy, wśród szernów w tym kraju wychowani, mogli prawdopodobnie służyć za tłumaczów.
Czekano więc na nich, a tymczasem począł Marek rozpytywać żołnierzy o okoliczności, wśród których szerna ujęli. Ci opowiedzieli mu rzecz dziwną. W wieży okrągłej, nieopodal gmachu, w którym się znajdowano, wzniesionej, trafiono, szukając noclegu, na sklep zamczysty tuż pod samym szczytem...
Miasto całe było próżne i opuszczone: nikt w nim nigdzie dotychczas szerna nie znalazł, nie spodziewano się więc i tutaj zastać nikogo.
Sklep jednak był zamknięty. Sądzono, że szernowie, oknem przed najściem wrogów ulatując, drzwi zostawili zaparte. Wzięto się tedy do pracy, aby drzwi wyrąbać — ot tak, bez myśli, można się bowiem było i gdzieindziej na nocleg rozłożyć...
— Byliśmy bardzo znużeni, — mówił jeden z żołnierzy, —