Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 291.jpeg

Ta strona została przepisana.

kazał sobie natychmiast przygotować łódź, aby się udać na Wyspę Cmentarną i na miejscu zbadać, coby się dało.
Był czas przecudnego rana, kiedy Zwycięzca samotrzeć z rybakiem i jednym wioślarzem zbliżał się do małej, zielonej przystani, kędy niegdyś lądowała Ihezal, odwiedzając dziadka po raz pierwszy. Krzewy i drzewa przedziwne, z długiemi, opuszczającemi się aż do wody gałęziami stały przy brzegu, pełne zadumy i smutku w cichem nadwyraz powietrzu. Pod nimi z zielonej murawy sterczał głaz jeden — pochyły, niby waląca się ściana lub gigantyczny jakiś kamień grobowy... Obok tej skałki właśnie przybiła łódź do brzegu. Marek wyskoczył pierwszy na ląd i gdy tamci zajęci byli przywiązywaniem łańcucha do pnia sterczącego nad wodą, on biegł już szybko w górę.
Pod kamieniem błysnęło mu coś w wydeptanej trawie, — przystanął i podjął z ziemi złotą od sukni zapinkę z kawałkiem wstążki, przy niej jeszcze wiszącej. Niewielka była i płaska, ozdobnie wyrobiona z dużym w pośrodku kamieniem. Poznał klejnot, który przysłał był niegdyś złotowłosej Ihezal z pierwszych łupów, wziętych na szernach...
Tamci dwaj tymczasem, umocowawszy łódź, zbliżyli się ku niemu. Schował więc szybko zapinkę w zanadrze, i ruszyli wszyscy trzej drogą pomiędzy wzgórza ku grocie Malahudy. Kiedy byli już blizko, psy im drogę zabiegły, — wygłodniałe były i dzikie i rzucały się zapamiętale, zwłaszcza na Marka, choć dawniej przyjazne wobec niego okazywały usposobienie. Marek, kiedy już słowa uspokajające nie działały, zamierzył się kijem na jednego z nich, a w tej chwili drugi rzucił mu się pod uniesione ramię i chwycił za koszulę zębami. Żachnął się Marek, pozostawiając szmat oderwanego płótna w pysku rozwścieczonego zwierzęcia. I nagle oba psy, opuszczając Marka, rzuciły się zajadle drzeć owo płótno. Zaświeciła wśród strzępów złota sprzączka z kawałkiem wstążki purpurowej...
Ale Zwycięzca nie zauważył już tego. Rad, że się pozbył natrętnych napastników, ruszył biegiem ku wejściu pieczary.