Strona:PL Jerzy Żuławski-Zwycięzca 298.jpeg

Ta strona została przepisana.

że ich to zrujnuje i zniszczy rzemiosło wszelakie, rybacy i myśliwcy wzbraniali się datków, choćby najmniejszych, na korzyść ogólną; wyrobnicy rolni i miejscy błagali go, aby nie sierdził na nich możnych, którzy życie ich w ręku trzymają, dając sposobność nędznego zarobku, aby snadź nie pomarli; wreszcie padały mu do nóg kobiety, błagając o pozwolenie zachowania dotychczasowej czci niewieściej, to znaczy podlegania mężom w domach i grzeszenia potajemnie...
Ze smutkiem a goryczą słuchał Marek tych wszystkich przemówień, a oczy jego wybiegły daleko poza schylone u jego nóg gromadki i szły, szukając w tłumie ludzi, którzyby myśleli inaczej i gotowi byli wystąpieniem swem zadać kłam samozwańczym przodownikom. Czuł, że jeżeli teraz takich w tłumie zobaczy, mimo znużenie i smutek duszny, wstanie i nogą tych zgiętych roztrąci, i skrzyknie przyjaciół, którzy naprzód z nim zechcą podążyć...
Ale zamiast tego ujrzał tylko twarze grube, niecierpliwie odpowiedzi jego oczekujące a zaciekłe, ludzi podburzonych i opętanych, którzy są gotowi, gdyby proszalnych słów nie wysłuchał, otwartym przeciw niemu buntem wybuchnąć. Znać było, że chcą tego nawet, żądni, jak każda zgraja, krzyku, obelg, bitki i zamieszania.
Zaśmiał się gorzko w duszy i wzrokiem bezbrzeżnej pełnym pogardy i... litości zarazem powiódł po błagających go przemówicielach. Widział twarze tępe lub chytre, oczy zamglone, w których nawet nie palił się odblask fanatyzmu, mięsiste usta i sterczące kości policzkowe ludzi, powstrzymanych w duchowym rozwoju.
Nagły wstręt go objął i tęsknota straszna, niewypowiedziana, żrąca: »Na Ziemię! na Ziemię!!« Martwem skinieniem dłoni odsunął cisnących się do kolan jego przodowników, chcących już w obłudnej pokorze szaty jego całować.
— Odejdźcie! róbcie jako się wam podoba. Ja wracam na Ziemię...