Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

twie, ale okazało się to niepodobieństwem. Żadna siła ludzka nie potrafiłaby przemóc tego prądu.
Kazano mi iść do domu. Przyszedłem zziębnięty, przemoczony, drżący ze strachu i wzruszenia. Matka przebrała mnie zaraz w suche sukienki, kazała się napić gorącej herbaty i zawołała do siebie.
— Pójdźcie, dzieci, — mówiła, — będziemy się modlić.
Klęknęliśmy z bratem obok matki i powtarzali słowa litanji:
„Boże, zmiłuj się nad nimi...“
Dziwna rzecz, pamiętam doskonale te wszystkie szczegóły i pamiętam, o czem myślałem, powtarzając za matką słowa modlitwy. Przedstawiałem sobie, w jaki sposób Pan Bóg ich może wyratować. Czy ześle anioła, który ich przez wodę przeniesie? Czy może na jakiej rybie ogromnej przepłyną? Rozmyślałem nawet, co się dzieje z owemi domniemanemi córkami młynarza? Nie mogłem się modlić; przerywałem matce ciągłemi zapytaniami.
Wreszcie nadchodził już wieczór. Burza przeminęła, ale woda wzrastała jeszcze bez przestanku. Co chwila przychodził ktoś z wieściami: