Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/035

Ta strona została uwierzytelniona.

— Zbudowali tratwę w młynie, — mówiono, — zaledwie ją jednak na wodę spuścili, prąd tratwę przewrócił, a oni z wielkim trudem tylko napowrót do młyna się dostali.
— Proszę pani, Grzesiową chałupę z tamtej strony wody zabrało! szopa jacy ostała...
— Pan kazał wyprowadzać bydło z tej stajni, co nad brzegiem, bo ją właśnie woda zabierze...
Te i tym podobne wieści hjobowe donoszono ciągle. Matka siedziała blada, szepcąc modlitwę, a ja przytulałem się do jej kolan. Woda szumiała ciągle i wieczór już zapadał, — a mnie przychodziły do głowy rozmaite dziecinne myśli. Księżyc świecił jasno, przez otwarte okno teraz wpływało wilgotne, wonne, burzą odświeżone powietrze. Gdy podniosłem nieco głowę, widziałem przez okno olbrzymią, miesięcznem światłem posrebrzoną wodę i młyn czerniejący na miejscu, jak skała, lub potwor bajeczny. Podmyty widocznie musiał już być z jednego boku, gdyż dach przechylił się na jedną stronę i w środku załamał... Przyszedł mi na myśl Robinzon i jego wyspa bezludna, do której młyn mi się teraz wydał podobnym. Porównywałem w duchu pana Andrzeja z bohaterem książki i zazdrościłem mu trochę tej awantury. Właściwie nie mogłem so-