Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/065

Ta strona została uwierzytelniona.

„Przed paru tygodniami byłem z żoną w Paryżu. Opowiadałem jej o Tobie i pokazywałem dom, w którym niegdyś miałeś pracownię. Mój Boże! ileż to chwil swobodnych i szczęśliwych spędziliśmy tutaj!
„Poszedłem potem do Muzeum i widziałem Twój obraz. Wisi na tem samem miejscu i tłumy publiczności stają przed nim — całkiem jak dawniej. Imię Twoje żyje tu jeszcze na ustach, a mnie smutno, bo myśląc o Tobie, myślę, że to wszystko należy już do przeszłości.
„Wracając z Paryża, zatrzymałem się w Zurychu. Poszliśmy z żoną na Zürichhorn do tej restauracyi z werandą nad brzegiem jeziora, kędy to siadaliśmy wieczorami we trzech — pamiętasz? Siadłem znowu przy naszym dawnym ulubionym stoliku i myślałem o was.
„Mój Boże! Mój Boże! — Co się z nami stało!
„Ja pcham taczkę, a coraz ciężej idzie, bo sił ubywa, Ty w klasztorze, a Kamil...!
„Biedny Kamil. Wróciwszy z Brazylji, pojechał do Egiptu, a przed miesiącem czytałem w Timesie, że się zastrzelił pod piramidą. Może tam na żółtym piasku pustyni znalazł wreszcie spokój, którego nadarmo całe życie pragnął.