w mej duszy, kłócą się, przeklinają i płaczą siebie wzajemnie.
Gdy jest bardzo cicho, słyszę ich głosy wyraźnie.
Mówią tak, jak lipy na cmentarzu szumiące, jak ogień, który pryska na kominku w długie zimowe wieczory.
Czasami zdaje mi się, że dusza moja rozdzieli się i pocznie wyrzucać ze siebie te postacie jednę po drugiej, surowe, smętne, pełne cnót wielkich i zbrodni ogromnych, drapieżne a wielkoduszne.
Czuję ból ogromny i wiem, że te duchy żyją tam we mnie prawdziwie i że to one ból ten sprawiają.
Ale czy ty to rozumiesz, ty człowieku bez ojców.
Rzeczesz: mistyka!
Tak... zapewne... Takby rzekł mój profesor filozofji, takbym rzekł ja sam, tam — w Zurychu. Tutaj jednak jestem człowiek inny...
Ale prawda! ty chciałeś wiedzieć, co ze mną słychać?
A! ta proza życia!
Jutro nie będę miał domu.
Tutaj moi ojcowie rodzili się i marli, a ju-
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/092
Ta strona została uwierzytelniona.