Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/111

Ta strona została uwierzytelniona.

Otóż my, ludzie, stajemy przed tą maszyną, stoimy przed nią długo i początkowo właściwie nic nie wiemy.
Następnie zaczynamy się dziwić, że ta maszyna się porusza i uważamy to za swe wielkie odkrycie, że ona się porusza.
Otwieranie ust i kaleczenie sobie palców, to pierwsze następstwo tego zdziwienia i tego odkrycia.
Nareszcie zabieramy się do dzieła... Po długim czasie, po licznych a nieudałych próbach, udaje nam się nareszcie rozłożyć tę maszynę na poszczególne części; oglądamy po jednemu kółka, śrubki, czopki — i...
I nic.
Całkiem nic. Chwalimy, co prawda, ogromnie własną bystrość, własną zręczność, ale gdy przyjdzie napowrót złożyć porozkręcane śrubki, jakoś nie idzie... Mamy przed sobą kupę żelaztwa, z którem nie wiadomo, co robić.
Dostrzegamy wtedy po wielu trudach przez mgłę miłości własnej własną nieudolność, postanawiamy się zatem zbadać, no i naturalna rzecz — poprawić.
Tu powtarza się ta sama komedja.
Analizujemy, reflektujemy, badamy i kryty-