Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/115

Ta strona została uwierzytelniona.
X.


Boryniec, dnia 7. września.


A zatem wszystko już skończone...
Jestem dziś ptak bezdomny, jak ty, jak tysiące innych.
Śmiej się ze mnie! dławi mnie coś w gardle i łzy do ócz mi się cisną.
Biedny mój ojciec! Od kilku tygodni nie opuszcza pokoju i dziś nie wie nawet, że dach, który ma nad głową, już nie do mnie, nie do niego należy.
Zamknął się od czasu, gdy się kupcy zjeżdżać poczęli. Nie dopytuje o nic, nie chce wiedzieć o niczem.
Wieczorami czytuje biblję albo herbarz. Dawniej, dzieckiem, nigdy tych ksiąg w jego ręku nie widywałem.
Dziś je widuję codziennie, przy świetle późno w noc palącej się lampy, a nad niemi twarz suchą, pomarszczoną i coraz bledszą.
Czasami podnosi oczy od kart pożółkłych, patrzy na mnie długo, a potem mówi: wkrótce umrę.
I ja to widzę, że umrze.