A wszakże rzecz właściwie wydawała się taka prosta! — Lekarze wiedzą już dzisiaj, skąd choroby zakaźne pochodzą, ale nie umieją ich leczyć. Wiedzą, że w chorem ciele gnieżdżą się wtedy legjony całe mikrobów, miljony zarazków, które rozwijając się, wytwarzają w krwi pewien związek chemiczny, zatruwający organim zupełnie tak samo, jak arszenik lub cyankali. I to zatrucie właśnie chorobę i śmierć powoduje. I jakże chorego ratować? Śmiać się musi, gdy myśli, jak niedołężnie do tego czasu choroby te leczono! Otóż naprzód starano się te zarazki w krwi zabijać. To było trudno, ale choćby się też nawet udało — cóż komu z tego przyjdzie! Organizm raz zatruty choruje i niszczeje, chociaż się te mikroby, które go zatruły, usunie. Później starano się przez szczepienie surowicy uczynić człowieka na zatrucie niewrażliwym. Ale któż zaręczy, jak długo działanie surowicy będzie trwało i do jakiego stopnia organizm na truciznę znieczuli? Nie! jego teorja bezwarunkowo jest lepsza! A taka prosta! taka jasna. Organizm jest zatruty? Dobrze! Wszak na każdą truciznę można znaleźć teoretycznie antydotum, to znaczy takie ciało chemiczne, które się łączy z trucizną w krwi rozpuszczoną i tworzy razem
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.