Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

Hałas odsuwanych stołków, brzęk talerzy i kieliszków, gwar rozmów, wybuchy śmiechu...
Pan radca, ósmy z kolei mówca, zakończył i wszyscy z kieliszkami w dłoniach podchodzili ku jubilatowi, trącali się z nim, ściskali go za ręce, niektórzy całowali go w ramiona lub wąsy, inni powtarzali ostatnie słowa mówcy: „Zdrowie życia, tego pięknego, pełnego, bujnego, nieokiełznanego życia, którego tyś nam jest rzecznikiem i przedstawicielem, — zdrowie życia w twoje ręce i na twą cześć!...“
A on stał pochylony, nieco zakłopotany, ale zadowolony, niemal szczęśliwy i drżącą ręką ściskał wyciągające się ku niemu dłonie, uśmiechem odpowiadał na uśmiechy, z rozrzewnieniem całował się z dawnymi przyjaciółmi... Ale w całej postaci jego, chudej i wysokiej, w ruchach, w ściągłej, siwiejącym zarostem okolonej twarzy, w dużych, przygasłych oczach, pod wy-