Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/236

Ta strona została uwierzytelniona.

Dopiero dzisiaj...
Nie znaczy to jednak, abym dawniej już o niej nie był myślał... Owszem; od lat, od lat...
Tylko że „dawniej“ była to myśl, napadająca mnie czasami, może raczaj pragnienie, niż myśl, raczej tęsknota, która owładała mną na chwilę, na dzień, na tydzień jeden, szła wszystkiemi pulsami moich żył, wkradała się w najniedostępniejsze, najgłębsze zakątki mego mózgu, przejmowała dzikim dreszczem pożądania i zadziwiała równocześnie jakimś nieokreślnym strachem, że może się spełnić, dokonać... A potem znikała znowu, aby po pewnym czasie powrócić. Przyzwyczajałem się do niej powoli, jak do widoku na jawie ptaka bajecznego, — witałem ją jak dobrego znajomego, gdy przychodziła, — kiedy odchodziła, mówiłem jej: do widzenia! wiedząc, że powróci. Ale mimo to wszystko nie przestawała być dla mnie bajecznym ptakiem, którego nie można schwycić...
Tak było dawniej...
Ale teraz rozumiem, że nie jest to przybysz, gdzieś z zaświata lecący; teraz wiem, że myśl tę noszę w sobie, że wzrosła razem ze mną i przebłyskiwała czasem z głębin mojej