Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/239

Ta strona została uwierzytelniona.

formy, bo treść jest jasna i czuję ją dzisiaj tak samo, chociaż to przecie parę miesięcy już upłynęło...
Myślałem przez ten czas wiele o swojem postanowieniu i podoba mi się ono coraz więcej. Cała rzecz w tem, aby się wszystko odbyło należycie: bez hałasu, bez tragedji, bez tego całego teatralnego aparatu, który ludzie zazwyczaj w takich wypadkach stosują. Pewnego pięknego poranku albo wieczora, wten czas, kiedy sam zechcę, strzelę sobie w łeb i rzecz skończona.
A właściwie nawet nie w łeb. Jest to ordynarne i dziwnie brutalne. Należy sobie życie odbierać strzałem w serce. To równie pewne, a nawet pewniejsze, jeśli się tylko dobrze wymierzy. Pod piątem żebrem, trzy palce poniżej brodawki na lewej piersi...
Przed paru dniami wyszukałem sobie to miejsce dokładnie i ściąłem brzytwą kawałak skóry. W ten sposób pozostanie blizna i wiem już, że nie chybię. Bo chociaż będę to robił w najzupełniejszym spokoju, to jednak zawsze możliwe jest jakieś chwilowe pomieszanie, jakaś nerwowość lekka, któraby mi utrudniła w danym momencie wyszukanie „celu“...