Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/240

Ta strona została uwierzytelniona.

Bowiem bądź-co-bądź jest to krok stanowczy i dziwny. Nawet nie z tego powodu, że nie wiem, co mnie „potem“ czeka. To rzecz obojętna wobec tego, że choćbym najordynarniej w świecie umierał na łóżku, późnej dożywszy starości, tak samo nie wiem, co mnie czeka i zawsze w tę niepojętą noc pogrążyć się muszę. — Ciekawą rzeczą w mojem postanowieniu i w czynie, który niewątpliwie po niem nastąpi, jest właściwie ta okoliczność, że dobrowolnie i spokojnie w pewnym punkcie życia odwrócę się od niego i odejdę, jak gdyby ono już nic więcej dać mi nie mogło.
Podkreślam te wyrazy: dobrowolnie i spokojnie, bo są one osią całego mego postanowienia. Samobójcy zwykli nie umierają nigdy dobrowolnie ani spokojnie, choć zapewne łudzą się często, że tak jest właśnie. Afekt, nieszczęście, rozpacz, nuda — to powody zwyczajne, wykluczające same przez się wolny akt woli. Nie mówię już nawet o powodach tak zwanych samobójstw bez powodu, bo tutaj sprowadzająca je zazwyczaj choroba — umysłowe opętanie sui generis — jest czemś więcej niż powodem, jest przymusem, wobec którego o woli zgoła mówić nie można.