mnie samemu! Zarówno w chwili złej, jak i rozkosznej, zarówno dziś, jak za dziesięć lat! —
Za dziesięć lat! — wątpię, aby mi się chciało tak długo jeszcze bawić się życiem, w drapieżnych szponach moich uwięzionem i mocą własną — nieobjawioną! Prawdopodobnie uczynię to wcześniej, znacznie wcześniej... Po prostu dlatego, że pilno mi uczuć w tej jednej chwili wielmożność swoją i pańskość bezwzględną.
Z dziwnem uczuciem patrzę teraz na ludzi. Żal mi ich. Mówię z kimś na ulicy na przykład i myślę, że jest niewolnikiem, a ma przed sobą jedynego wolnego człowieka na ziemi, nie wiedząc o tem nawet. To bawi mnie nawet do tego stopnia, że czasem przerywam zdania i parskam śmiechem w twarz przypadkowemu towarzyszowi, który właśnie przed chwilą opowiadał mi o swoich troskach i kłopotach. A jeśli mnie znudzi gadanina niewolnika, który musi żyć, odwracam się do niego tyłem i odchodzę bez pożegnania, nie dbając często o to, co on o mnie pomyśli.
Mogę sobie pozwolić na to.
Jestem po prostu wszechmocny przez to, że jestem najzupełniej bezkarny. Wolno mi robić, co mi się żywnie podoba. Przed każdą karą
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/242
Ta strona została uwierzytelniona.