sekwencjach i o możliwym sądzie innych ludzi. Ale mnie obecnie to wszystko zgoła nie obchodzi — i wobec tego myśl ta nie tylko nie przyszła mi przed czynem, aby mnie od niego powstrzymać, ale nawet teraz po dokonaniu go nie pojawia się, czego dowodem brak jakichkolwiek wyrzutów sumienia.
Miałem to już dzisiaj zrobić, ale nie zrobiłem z tego właśnie powodu, dla którego miałem zrobić...
To przed paru dniami było istotnie łajdactwem. Nie jest to „wyrzut sumienia“; to tylko objektywne i celowe ocenienie pewnego faktu. Ta dziewczyna zgoła mnie nie obchodzi, ale ja sam siebie obchodzę w tym wypadku.
To postąpienie moje było niewątpliwie objawem najzupełniejszej wolności, nieliczenia się absolutnie z niczem. Czy to był jednak tylko przypadek, tak zwany: zbieg okoliczności, że postępując swobodnie, spełniłem łajdactwo? Obawiam się, że nie, — rzecz ma w sobie jakieś głębsze korzenie... A mianowicie dylemat: albo natura moja jest tego rodzaju, że wyzwolona