Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/251

Ta strona została uwierzytelniona.

szy trochę niż zazwyczaj, może trochę więcej złoty od zachodzącego słońca. Pamiętam to tak dokładnie — i tylko nie umiem sobie już dzisiaj zdać sprawy, czy mi wówczas żal było tej chwili, czy jaka inna przeszkoda...
Coś się we mnie przesiliło. Nie umiem już znaleść drugiego takiego dnia, choć go szukam (może właśnie dlatego?) i chociaż wiem, że odszedłbym wtedy w spokoju.
Mieni się w słońcu morze przede mną, wielkie, rozkołysane, a tak dziwnie, tak upiornie ciche... Gdzież jest moja śmierć? Czy nazbyt długo ją w myśli nosiłem? — tak długo, aż ona...
Nie! nie! — tego nie chcę myśleć.




Przegrałem dzisiaj wszystko w ruletę. Dostanę paręset franków na powrót i — wrócę. Teraz stanowczo nie mogę się zabijać: byłoby to zbyt głupie. Czyż na to tyle lat tę myśl cudowną w sobie nosiłem, aby nareszcie pewnego dnia, kiedy są wszelkie pozory, iż to z powodu przegranej —? Wracam tedy do domu. Byłem niegdyś urzędnikiem, mogę wstąpić napowrót