Ta strona została uwierzytelniona.
SEN.
Nieraz myślę, że rzeczywistość jest parodją marzenia. Pierwszy raz doznałem tego wrażenia, wybierając się w Alpy.
Miałem sen.
Pociąg z łańcucha dziwnych, lśniących wagonów złożony, zaprzężony w lokomotywę żywą i rozumną, darł się bez szyn, bez drogi w przepaściste jakieś turnie. Skały dokoła były olbrzymie, kolorowe, a u stóp głazami o fantastycznych kształtach zasiane, u szczytów przeświecające, jak djament, grające całą gamą tęczowych barw i blasków. Dzicz niesłychana, bezmierna, czarodziejska.
Pociąg sunął ogromnym żlebem ku górze, skakał po głazach, przechylał się, wznosił, opadał i szedł ciągle, sapiąc i świszcząc.
A dokoła krajobraz zmieniał się, jak cienie w magicznej latarni.