truciznę i jeszcze nie umierałem. Patrzyłem na zegarek i liczyłem minuty, które mi jeszcze do życia pozostały; czułem, że trzeba je — te ostatnie — wyzyskać, trzeba coś wziąć w siebie, doznać czegoś, na co za chwilę będzie już zapóźno, ale oczu od wskazówek zegarka oderwać nie mogłem — i wszystkie włosy powstały mi na głowie z obawy tego, co się już stało i odstać się nie może.
Po tym śnie wierzyłem, że mogą być ludzie, którzyby się istotnie śmierci własnej bali. — Bo dotychczas gorączkowe noce pokazywały mi wielu umierających okropnie i potwornie, po największej części z własnej ręki lub przez zabójstwo, ale żadne z tych widm krwawych nie bało się: ja się bałem za nie wszystkie — choć czasem okrutny sen mnie samemu kazał być sprawcą ich śmierci.
Czego się bałem? — i czy się będę lękał, gdy będę sam umierał — na jawie?
Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/272
Ta strona została uwierzytelniona.