Strona:PL Jerzy Żuławski - Kuszenie szatana.djvu/275

Ta strona została uwierzytelniona.
DOWÓD.


Długo po jego odejściu nie mogłem jeszcze ochłonąć. Chodziłem po pokoju i myślałem o tem, co mówił. Przekonał mnie, mimo że nie chciałem być przekonanym. Tak, tak, — on ma słuszność, poco się łudzić? Śmierć — to kres niechybny i ostateczny, a wszystkie marzenia o duszy, nieśmiertelności, szczęściu za grobem, to — marzenia tylko... Wyszukiwałem w myśli dowodu pozytywnego, którybym mógł przeciwstawić jego twierdzeniom, ale nie mogłem go znaleść. Rozbił mi moją piękną wiarę i zniweczył; nie mogłem się uspokoić.
Spojrzałem na nią. Siedziała na krześle, cała zajęta jakąś ręczną robótką, tak jak wtenczas, gdy on rzucał swe śmiałe i druzgocące twierdzenia, które mną wstrząsały i zrywały mnie z miejsca. Na twarzy jej nie dostrzegłem ani śladu walki lub niepokoju. To mnie zdziwiło.