Ta strona została uwierzytelniona.
a na barkach jego skóra
zwalonego w puszczy tura!
Idzie człowiek!
Chór ptaszęcy nagle zcicha,
milknie ziemia rozpieśniona,
i znów głuszą świat oddycha;
nikną jasne duchów grona,
skrzydłem lecąc w dal motyla —
ha! z ostępu, z borów cienia
jakaś postać się wychyla —
ha! to Człowiek! Niknie we wodzie.
Pan stworzenia!
Dnieje — już dnieje, i walka skończona.
Łup mam obfity: łanię-m ubił wielką. —
Dzięki ci, nocy, moja karmicielko!
ty mi jeść dajesz, krzepisz me ramiona,
przez które władam śród ziemskich rubieży!