Nie w rąk ścięgnach moc twa leży!
Ona jeszcze śpi w twem łonie,
śpi, jak dziecię, — lecz zbudzona
z czasem cały świat pokona —
a świat w blasku jej rozpłonie,
tęczą w akord się ułoży,
głos z niej biorąc i strój boży!
Dzień już! Niedźwiedzie i wilki, puszcz sępy,
przed blaskiem w czarne kryją się ostępy —
i mnie czas wytchnąć, czas zażyć spokoju,
nowych sił nabrać do nowego boju!
Gdy ziemię wokół nocny cień zalegnie,
ja jestem panem! Jęczy puszcza głucha
echem walk moich — a wilk z drżeniem słucha,
czy mu gdzie człowiek drogi nie zabiegnie
i z paszczy krwawej nie wydrze zdobyczy!
Ryś się tak chytrze, jako ja, nie skrada,
orzeł na zdobycz tak szybko nie spada,
zraniony bawół tak strasznie nie ryczy,
jak ja! król lasów! Jestem bardzo silny!
zwalczyłem łosia, niedźwiedzia i dzika;
pierzchliwy jeleń daremnie umyka,
gdy go mój pocisk ściga nieomylny;