Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/118

Ta strona została uwierzytelniona.

bezsłoneczna
mrokiem senny kryje parów,
przez wąwozy, przez przepaście
z mgłą się zlewa
cień na drzewa, —
pójdźcie mgły i światło zgaście!


CHÓR OKEANID DALEKI

Jasna tęcza lśni tam w górze,
jasna tęcza skrzy na fali;
zorza wstaje, tonie muska —
w perłach, złocie i w purpurze
fal mieniąca lśni się łuska;
morze płonie, świat się pali,
lśnią gór szczyty, lśnią błękity,
wszędzie ognie, blaski, świty —
O, Fojbos-Apollo!


CZŁOWIEK

We mgle spowite głucho jękły puszcze,
a tam — o morskie piaszczyste wybrzeża
fala kołysząc się, lekko uderza,
po muszlach dzwoni, szeleści i pluszcze,
zda się, coś mówi i płacze i śpiewa, —
ogniem odbitej zorzy brzeg zalewa,
i znów się wraca, odłamki korali
miecąc za sobą — a niebo bezbrzeżne