Strona:PL Jerzy Żuławski - Poezje T2.djvu/157

Ta strona została uwierzytelniona.

śpiewała otchłań powietrzna i rzeka
i świat pod srebrną ulewą księżyca
i mgła na dżunglach dzwoniła daleka.

A oto miesiąc, srebrzysta różyca,
zwiększa się, rośnie, świetlaną koroną
ogni pół nieba i promienne lica

w wodzie zwierciedli, a mgły zewsząd wioną
dźwięczne, przejrzyste, błękitno-srebrnawe,
przez które gwiazdy, niby słońca, płoną

jasne, ujęte w perłową kurzawę
mgły, co nad bezkres wód się rozprzestrzenia,
jakby brylanty w srebrzystą oprawę...

Świat w kryształową jakąś baśń się zmienia:
fal roziskrzona łuska lśni się dołem —
a nad nią mgliste arkady, sklepienia,

kolumny niebo wspierające czołem,
groty z lazuru, łąki pełne czaru
ogromnej tęczy przepasane kołem...

Z pod liści złotych, z srebrnego oparu
lotos wypłynął w pełny blask księżyca —
świat cały zadrżał z rozkoszy nadmiaru: