Ta strona została uwierzytelniona.
Na echo pieśni ona się budziła!
Ja jej rzucałem dźwięki, niby kwiaty, —
ona swe ciało w nich, jak wieniec wiła.
Naprzód się w mgliste przystrajała szaty,
w wonie i w światła miesięcznego pęki,
a w miarę, jak mój duch pieśnią bogaty
coraz jej nowe na toń rzucał dźwięki,
członki jej mgliste nabierały tętna
i oczy blasku — i tak z mojej ręki
brała swe ciało i stawała smętna
na kryształowej, na miesięcznej fali.
A kiedy pieśń ma wzmaga się namiętna,
blade jej lica dostają korali
i łono w szybszym wznosi się oddechu,
jaśniejszy blask się w tajnem oku pali,